Taka refleksja w kontekście jednego ze słów składających się na Powody.
Zawsze robiłem Muzykę dla siebie. Wyłącznie.
Oceniana była skrupulatnie przez moją Lepszą Połowę (a jest ostrym krytykiem).
I w jakiś tam sposób, Muzyka "wędrowała" do innych. Po drodze, czasami wywołując uśmiech, czasami jakieś wspomnienie, czasami komentarze.
Ja sam wytrwale zapisywałem, archiwizowałem każdy utwór, remiks, wersję, acapellę.
Chyba po to żeby mieć je na Przyszłość. Móc się nimi cieszyć "Kiedyś-Tam".
Nie zabiegałem o posłuch, zauważenie i tym podobne.
Czasami samo to przychodziło. Czasami dobre, potencjalnie (według mnie oczywiście), i trafne "kawałki" przechodziły bez echa.
Zostawiałem je wszystkie. Na Przyszłość.
I mam je wszystkie. Na serwerach, CD i tym podobnych. Jak nawinął Pono (swobodnie nawiązując) "to po mnie zostanie".
A w kwestii poruszonej w tytule?
Tak sobie uświadomiłem, że właściwie, nie zabiegając o promocję mojego działania, w jakiś szczególny sposób, nie uczestnicząc w "życiu hiphopowej sceny" (o ile w Krakowie coś takiego istnieje), udaje mi się, "w wolnych chwilach" robić "To co należy" (cytując za Spike Lee).
Do rzeczy.
Od jakiegoś czasu (właściwie ostatnie kilka lat), puszczam w obieg dość często różne projekty, płyty, mixtape, remixy. Kręcą się moje, lub przy moim udziale tworzone, imprezy.
Dzieje się. Hiphopowo.
Projekt Pozytywne Aspekty Sztuki Ulicy, rozwinięty w Inicjatywę Jestem Hiphopem, jest ukoronowaniem tego działania.
Do rzeczy.
Konsekwencja, systematyczność i cele. Mniejsze, na drodze do większych.
Plus Złoty Środek - czytaj - nie wszystko na raz, i nie za dużo.
Bez wydumanych pomysłów, zamulania i tym podobnych.
Plus Złoty Środek - czytaj - nie wszystko na raz, i nie za dużo.
Bez wydumanych pomysłów, zamulania i tym podobnych.
Nie trzeba zabiegać o posłuch. Można "robić swoje".
Naprawdę nie trzeba wiele, żeby Hiphop był częścią Życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz